Foxcatcher

9 lutego 2015, 18:00

Kino Iskra

Relacja z wydarzenia

Oscary od dziesiątek już lat uznawane są za najbardziej prestiżową nagrodę filmową. W tym roku, 22 lutego, podczas uroczystej gali Centem hollywoodzkim Highland Center, Akademia Filmowa rozda je już po raz 87. Wydarzenie, na które z zapartym tchem czeka nie tylko cały filmowy świat, ale i wszyscy kinomani – wśród nich, oczywiście, augustowski KINOCHŁON, zbliża się wielkimi krokami.

Dla wszystkich, którzy, podobnie jak my, już chcieliby wiedzieć do kogo trafią statuetki pokryte 24-karatowym złotem, przygotowaliśmy 3 specjalne pokazy filmów, które otrzymały nominacje. I chociaż mocno trzymamy kciuki za polską „Idę” Pawła Pawlikowskiego, to spośród obrazów wyróżnionych w tegorocznej edycji, podczas niezwykle burzliwych dyskusji, wybraliśmy trzy, po cichu licząc na to, że – być może – wytypowaliśmy zwycięzców w swoich kategoriach.

„Na pierwszy ogień” imprezy, jaką nazwaliśmy „Namiary na Oskary”, wybraliśmy film Benneta Millera, pt. „Foxcatcher”. Ten dramat sportowy dostał nominacje aż w pięciu kategoriach: najlepszy reżyser (Bennet Miller), najlepszy scenariusz oryginalny (Dan Futterman, E. Max Frye), najlepszy aktor pierwszoplanowy (Steve Carell), najlepszy aktor drugoplanowy (Mark Ruffalo) oraz najlepsza charakteryzacja i fryzury.

Wszyscy, którzy w poniedziałek 9 lutego przyjęli nasze zaproszenie do kina, obejrzeli zainspirowaną prawdziwymi wydarzeniami historię zapaśniczego braterskiego duetu. Tytułowy Foxcatcher to klub sportowy dla zapaśników, w którym do igrzysk olimpijskich w Seulu w 1988r przygotowuje się Mark Schultz (Channing Tatum). Właściciel ośrodka szkoleniowego, multimilioner z zaburzeniami psychicznymi, John du Pont (Steve Carell), pragnie by utytułowany sportowiec zmotywował i pociągnął za sobą resztę trenujących u niego zawodników. Do współpracy chce także zaprosić starszego brata Marka – Dave’a (Mark Ruffalo). Obaj bracia wydają się niezbyt zachwyceni tym pomysłem… Braterstwo wystawione na próbę i studium szaleństwa, o tym chyba głównie jest ten film – jeśli dołożyć do tego rolę Steve’a Carella, do tej pory znanego głównie z komedii, oraz wspaniałą pracę charakteryzatorni, która każdego dnia wyłącznie mu (nie mówiąc o innych aktorach) poświęcała ponad dwie godziny – zapowiada naprawdę dobre, mądre kino. Nie można chyba wymarzyć lepszego początku na przygodę z kinem „oscarowym”, na jaką zaprasza KINOCHŁON.

Realizacja strony: Rafał Rowiński