Kapitan

23 września 2019, 18:30

Kino Iskra

Relacja z wydarzenia

Takie wieczory nigdy nie są łatwe. Ale to pewnie dlatego, że takie filmy nigdy nie są łatwe i trudno o nich mówić, że są przyjemne. Dobre? – to określenie pasuje bardziej, nawet wtedy kiedy obok trzeba napisać „wstrząsające” i „mocne”. Taki właśnie był „Kapitan” – dobre kino, choć mocne i wstrząsające. To jeden z takich filmów, po którym nie bardzo ma się ochotę na dyskusję, po którym nie chce się za bardzo mówić, bo wewnątrz wszystko drga i „mówi”. Wtedy dobrze się słucha. W poniedziałek też dobrze się słuchało… bo Pani Joanny zawsze dobrze się słucha…

Nasz gość opowiadał nie tylko o tym, co widzieliśmy na ekranie, nie tylko o tym jak powstawał film, jak go oglądać, na co zwrócić uwagę. Pani Ostrowska dość szeroko omawiała zagadnienia związane z SS i Luftwaffe. Opowiadała też o swojej książce – pracy doktorskiej – pt. „Przemilczane. Seksualna praca przymusowa w trakcie II wojny światowej”. I po raz kolejny – uświadamiała, tłumaczyła, uwrażliwiała na to, że dziś w XXI wieku, ponad 70 lat po wojnie, nadal się nie mówi, nie pisze, jakby temat nie istniał – o tym, że setki kobiet wyciągano z domów i zmuszano do świadczenia usług seksualnych w obozach koncentracyjnych. Dla więźniów, dla funkcjonariuszy… nikt nie pytał, nikt nie analizował… Czasem wystarczył mały epizod, a nawet donos – nieważne, że nieprawdziwy, że zmyślony przez złośliwą sąsiadkę z kamienicy… Wystarczyło, by zostać numerem w statystyce, liczbą która mówiła o ilości obsłużonych „klientów”. W dokumentach nie zawsze figurowały z imienia i nazwiska. W tych przypadkach, gdzie udało się ustalić tożsamość – ściana. Nikt nic nie wie, nie widział, nie słyszał, nie zna.

I właściwie do tej pory – nikt nie wie, nie słyszał, nie zna… tej Hanki z mięsnego, czy Janki, która sprzedawała marchew na bazarze. A to przecież były kobiety z krwi i kości – nie numery statystyczne, nie towar. Kobiety – wyrwane ze swoich światów, którym wielokrotnie wmawiano: „przed wojną byłaś nierządnicą, więc znasz się na rzeczy”. Ludzie, o których żadne materiały źródłowe nie piszą nic konkretnego, poza numerem, datą, liczbą, zaledwie czasem – imieniem i nazwiskiem.

I jak dziękowałam Pani Joannie za otwarcie oczu po filmie „Syn Szawła”, tak dziś dziękuję po raz wtóry za tę książkę i żmudną pracę nad nią – za godziny w archiwach państwowych, za mozolne przekopywanie materiałów w IPN, za nie zawsze łatwe rozmowy z kierownictwami i zarządami muzeów, które dzisiaj funkcjonują w dawnych obozach koncentracyjnych, za to, że Pani chciało się nadać tym kobietom imiona – odkryć ich historie, naszkicować te tragedie..

Napisała mi Pani w dedykacji „Alicjo, pamiętaj o moich dziewczynach, bo wszyscy o nich zapomnieli” – obiecuję, że będę.
Alicja Bajkowska
DKF KINOCHŁON

Realizacja strony: Rafał Rowiński