Relacja z wydarzenia
Początek kwietnia i wiosnę za oknem rozpoczęliśmy w Kinochłonie od dwóch polskich dokumentów. Nam, męskiej części Kinochłona, wiosna kojarzy się z dziewczyną, kobietą. Dlatego wspólnym mianownikiem wieczoru była kobieta. Kobieta za kamerą, kobieta reżyser, etc.
Za reżyserię obu filmów pokazanych tego dnia w kinie Iskra odpowiadają panie, panie też przy obu obrazach robiły zdjęcia. Weronika Bilska do filmu „Więzi” i Małgorzata Szyłak do filmu „Komunia”.
Czerwone niczym suknia fotele kina zaczęły wypełniać się widownią. A nam, jak zwykle, było miło z tego powodu . Pierwszy film, krótkometrażowe „Więzi” Zofii Kowalewskiej opowiada historię miłości, przebaczenia i życia razem. Oto bowiem wiekowy, choć bardzo energiczny, pan opuszcza żonę dla innej, młodszej kobiety, z którą hula podziwiając uroki Krakowa i nowej partnerki. Po ośmiu latach wraca z poczuciem winy i chorymi nogami. Wraca do żony, a ta przyjmuje go z powrotem. Wpuszcza do mieszkania i do życia. Zadra i ból jednak zostaje.
Drugi film to dłuższa forma i dłuższa historia. Nastoletnia dziewczyna staje się w swoim domu, swoje rodzinie matką, gospodynią, bo córką i siostrą jest od dawna. Ma wspaniałego brata, Nikodema, który jest autystyczny i tatę, który nie radzi sobie z sobą i alkoholem. Mamy nie ma. Była, ale poszła. Opowieść o rodzinie, odpowiedzialności, o szybkim dorastaniu i o ocenianiu bądź nie. O tym opowiadał film, a potem nasz gość, Małgorzata Szyłak operatorka kamery.
Małgosia jest augustowianką, naszą stąd dziewczyną, która ukończywczy liceum Piramowicza postanowiła uwierzyć w siebie i marzenia. Te marzenia to łódzka „filmówka”. Kultowa szkoła z której wyszły całe rzesze utalentowanych ludzi tworzących sztukę filmową. Pojechała, odpaliła na egzaminie kamerę i zdała. Kierunek – operator kamery.
Jakie pytania mieli prowadzący i widzowie do naszego gościa, którego kojarzą z klasy, podwórka, filmu? Różne. „Kiedy w Twoim życiu pojawiła się kamera?” Plany, praca. Ale najważniejsze były te o losy rodziny Kaczanowskich, których poznaliśmy zaledwie przed chwilą w filmie. „Czy jakoś się u nich poukładało?”, „Co u Oli?” I wiele innych. Mówiliśmy o odpowiedzialności filmowców przy opowiadaniu podobnych historii, o pracy operatora w trudnych warunkach. Dobrze, że Pani operator była z nami. Teraz po spotkaniu obraz po filmie i nasza wiesza są pełniejsze.
Na koniec wieczoru były kwiaty od dumnej rodziny, Kinochłon od nas i podziękowania Gosi dla nauczycielki, która odegrała w jej życiu dużą rolę. To Pani Bożena Bendig, która była na sali, by słuchać swojej byłej uczennicy.
Do następnego razu. Stop kamera!
Póki co, kilka kadrów z tego wieczoru. Autor zdjęć: Zbigniew Bartoszewicz.
Realizacja strony: Rafał Rowiński