Relacja z wydarzenia
Ostatni dzień Kinogrania to spotkanie z amerykańskimi musicalami – klasycznym i tym najnowszym, świeżo oklaskiwanym. Jako specjaliści w tej dziedzinie wystąpili nasi goście: Michał Oleszczyk, Grzegorz Fortuna i Ryszard Jaźwiński w roli gospodarza. Na ekranie „Deszczowa piosenka”, a po niej „La La Land”.
No, ale od początku. Tegoroczne Kinogranie stało pod znakiem deszczu. Niemal wszystkie dni. Dlatego związek z „Deszczową piosenką” zauważyli nasi widzowie już na początku przeglądu. Widownia ostatniego dnia zjawiła się w liczbie nas zadowalającej. Mało tego, byliśmy zaskoczeni tak dużą jej liczbą na filmie sprzed 65 lat. Powitali kinomanów Ryszard Jaźwiński i Michał Oleszczyk, zapraszając na panel dyskusyjny o historii amerykańskiego musicalu, pomiędzy projekcjami. W trakcie „deszczowej” obserwowaliśmy reakcje widzów, które przecinały sceny filmu. Radość, uśmiech i dobra zabawa trwała w najlepsze podczas seansu. Te uśmiechy zostały widzom na twarzach, gdy skończył się film.
Czas było rozpocząć panel. I tu trzeba dodać, że nawet godzina i dwie to za mało, żeby zgłębić temat tak szeroki, jakim są musicale amerykańskie. Nie mieliśmy dwóch godzin, ale udało nam się, dzięki naszym gościom pomówić o nich. Michał Oleszczyk, który jest specjalistą w dziedzinie kina amerykańskiego, opowiadał o początkach musicali, o tym jak wiele ich produkowało się w latach ’50 i później. Dowiedzieliśmy się jak wielkie to były produkcje. Hollywood zatrudniało wtedy do obsady najlepszych. Zarówno aktorów jak i tancerzy. Nie sposób było też nie porównać tych dwóch filmów, mających z sobą wiele wspólnego. Począwszy od kostiumów, tematyki, a skończywszy na pokazaniu terenów studiów filmowych, które zajmowały wtedy ogromne połacie terenu.
Gdy goście narobili nam jeszcze większego apetytu na drugi film, pora była rozpocząć projekcje. Kto oglądał film „La La Land” ten wie, że to nie tylko film o miłości, nie tylko muzyka, nie tylko taniec. To film o spełnianiu swoich marzeń. O tym, że może nie wyjść nam z miłością, ale za marzeniami powinniśmy dążyć za wszelką cenę. Jest taka scena w filmie, gdzie grający głównego bohatera Rayn Gosling, tłumaczy swojej przyjaciółce nieprzepadającej za jazzem, jak wspaniała jest to muzyka. Jak wiele dają z siebie ludzie występujący na scenie, jak muzyka ta ich pochłania, jak bardzo ją kochają. Cieszyliśmy się, że tym razem, po drugim filmie puszczamy widownię do domu z myślami i porównaniami. Który fil lepszy, jak wiele i czy mają wspólne cechy i wreszcie: jaki musical obejrzą jako następny.
…może będzie to w Kinochłonie?
I jeszcze kilka fotograficznych wspomnień. Autor zdjęć w galerii: Radek Nowacki.
A dla wszystkich tych, którym zdjęć mało – jest jeszcze galeria KINOGRANIE NA BACKSTAGE’U
Realizacja strony: Rafał Rowiński